— Określ że mi je, niech raz usłyszę od ciebie coś takiego, co mi przyjemność zrobi. Jakież to wrażenie?
— Widzi ciocia, żal mi tego poczciwego stryja, który cierpi różne dolegliwości i co rok chudszy powraca z Karlsbadu. Szkoda poczciwego człowieka.
— A wiesz co, że tego nie spodziewałam się po tobie; ja ci opowiadam o zachwycającej pannie, a ty się rozrzewniasz nad starym astmatykiem, jej stryjem! Doprawdy, gdybym była chłopką, gotowabym uwierzyć, że cię kto urzekł... ja się do niczego nie mieszam, ale przyjechałam, by ci przypomnieć obowiązek sąsiedzki i towarzyski.
— Domyślam się. Zaprasza mnie cioteczka na członka jakiej narady familijnej lub sądu polubownego.
— Słuchaj — rzekła surowo pani Izabella, — jeżeli będziesz mi przerywał, wyrzeknę się ciebie, nie chcę cię znać... i niech mnie Bóg skarze, jeżeli wspomnę twoje nazwisko w testamencie!
— Już nie przerywam, ale nie dla testamentu, tylko aby cioci nie gniewać.
— Wspomniałam o obowiązkach towarzyskich i sąsiedzkich; otóż wiedz, że za tydzień, w Górze, in gratiam Ludwisi będzie duże
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/150
Ta strona została skorygowana.