Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/166

Ta strona została skorygowana.

— Żebym wiedział, że nie będziesz uciekał.
— Moi kochani, czy ja jestem wrona albo zając, żebym mógł przed wami uciec? Czy was niema trzech chłopów ze zdrowemi nogami? Czy wy nie potraficie mnie dogonić? Żebym ja na starość mógł tak gonić, jak wy możecie gonić... żebym ja miał taką siłę w nogach, jak wy macie! Co ja jestem naprzeciw was? jestem mucha; co wy jesteście naprzeciw mnie? same lwy! Rozwiążcie, ja was bardzo proszę.
— Ha — rzekł sołtys, — skoro tak, to dobrze, ale pamiętaj...
— No, no, bądźcie spokojni.
Pokazało się, że węzły były zadzierzgnięte istotnie na moc i chłopi grubymi palcami rozplątać ich nie mogli. Icek radził, żeby użyć noża, ale chłop żałował postronka i nie chciał na to się zgodzić.
— Porznę taki porządny sznur — rzekł, — a potem jak będzie potrzebny, to skąd wezmę?
Skończyło się na tem, że właściciel powroza dopomógł sobie zębami. Ukląkł na ziemi i póty szarpał, szarpał, aż nareszcie węzeł rozplątał, przyczem parę razy dał Ickowi dotykalnie poznać, że chłopskie zęby są zdrowe i twarde jak żelazo.
Uwolniony z więzów Icek wyciągnął z radością ręce przed siebie i poruszył niemi kilka-