— To ten sam! a buda, kto siedział w budzie?
— Tylko stangreta widziałem, buda była zamknięta.
— A jaki to był stangret?
— Wspaniały, mój żydku, wspaniały; guzy u kapoty miał jak talary, sama kapota z niebieskiego sukna, czapka skórzana, i na gębie miniasty... wąsiska podkręcone... widać znacznego pana stangret.
Icek dał dziadowi cztery grosze; chłop poprzednio dostał dziesięć, więc było razem za czternaście groszy informacyi. Niedrogo i dobrze, ale żeby wypadło jeszcze taniej, znów zadał dziadowi pytanie:
— W którem miejscu na tej drodze wyście widzieli ten powóz?
— Na tej drodze? Wcale nie na tej... ja go gdzieindziej widziałem, na gościńcu. Szedłem we czwartek z miasta, a on się wlókł do miasta. Przystanąłem, myślałem, że mi co do garści wsadzi, zdjąłem czapkę... ale inszy pan to i na dziada nie spojrzy! Splunąłem, zaśpiewałem pieśń o łazarzu i bogaczu i poszedłem w swoją drogę.
Icek spostrzegł, że się cieszył przedwcześnie, i że informacye, jakie zebrał, nie były warte czternastu groszy. Gładził bródkę, kom-
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/188
Ta strona została skorygowana.