Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/207

Ta strona została skorygowana.

— Babcia to taka materyalistka... przecież nie samym chlebem człowiek żyje.
— Masz racyę, moja śliczna, nie samym chlebem, ale też i nie bez chleba. Za ba i bardzo mam szewca, który nie pilnuje warsztatu; tak samo myślę o gospodarzu, który nie dba o to, czy ludzie robią u niego, czy nie. Maciuś powiada, że musi jechać, więc pojedzie, chociaż byłoby mi bardzo przyjemnie być w jego towarzystwie.
— Ale pan nie długo powróci? — odezwała się młoda osóbka.
— Powrócę, powrócę, jak tylko będę mógł najprędzej.
Należy teraz objaśnić, co się stało i dlaczego Icek nie mógł dojść prawdziwej liczby karych koni, które mu się po drodze plątały.
Pan Maciej, udając się do miasta po sprawunki na ową przez ciotkę organizowaną zabawę, wybrał się powozem i czwórką dzielnych karych koni. Kontent był ze sposobności, że je może rozruszać, bo już stały kilka tygodni, nieużywane wcale.
Wybrał się więc powozem, a że bez broni nigdy nie wyruszał, więc wziął z sobą strzelbę, nabitą grubemi loftkami. Zdarza się nieraz spotkać wilka, źli ludzie także się po ustronnych drogach włóczą, więc zawsze z dubeltów-