Mateusz znów spojrzał na kij.
— Juści — rzekł, — dwa i jeden. Sprawiedliwie...
— Ja zawsze sprawiedliwy jestem... i dlatego zapłacę wam zaraz za dwa mendle i pięć ptaszków.
— Nie, Abram zapłaci za trzy mendle i cztery ptaszki.
— Za ile? za ile?
— Za trzy mendle i cztery...
— Dlaczego?
— Bo tak stoi na kiju.
— Nie, ja wam zapłacę za dwa mendle i pięć, bo tak stoi na szafie...
— Ja biorę podług kija...
— Co to za gadanie! niby to wasz kij ma być mądrzejszy niż moja szafa...
— Bo i nie co.
— Wy macie źle w głowie, Mateuszu.
Chłop obojętnie przyjmował takie wymówki, a gdy się trochę zniecierpliwił, mówił z pozornym spokojem:
— Abramie, czy wy macie całe kości?
— Co to za głupie pytanie!
— Tedy radzę po dobremu zapłacić ile się patrzy, bo mogę wpaść w gniew i przetrącić wam jaki gnat!...
— Stary rozbójnik! Tfy!...
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/26
Ta strona została skorygowana.