wydobył krótką fajkę z kieszeni, zapalił ją i usiadł na ziemi.
— Co wy myślicie robić? — zapytał Abram.
— Czekać dnia — rzekł Mateusz flegmatycznie.
— Całą noc?
— A juści!... zanim dzień będzie, to noc upłynie. Od niepamiętnych czasów tak bywało...
— Wy chyba jesteście drewniany człowiek, Mateuszu! — zawołał Abram.
— Dlaczego?
— Jakto?... tu jest dół, dziura w ziemi, noc, nieszczęście!... a wyście sobie siedli, jak u siebie w izbie, i palicie fajkę! Tfy!... tak tylko głupi ludzie robią.
— A cóż mądrzy powinni czynić?
— On się pyta, co czynić! Ratować się, szukać sposobu, skakać do góry, krzyczeć gwałtu!
— Ja wolę fajkę palić...
— Ja wiem... on woli fajkę palić! Możebyście woleli położyć się całkiem i spać na tych patykach i na śniegu, jak na pierzynie?...
— A jakby Abram wiedział; skoro mi się spać zachce, to się położę i zasnę.
— Czysty waryat! A co ja mam robić?
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/46
Ta strona została skorygowana.