sprzedał bardzo tanio, kupiła je i nosiła jedna bardzo znaczna kupcowa, ta kupcowa później podupadła i skapcaniała, a teraz można je kupić za darmo — i niezawodnie w księgach przeznaczenia zapisano, że właścicielką ich zostanie pani Kogucińska... Opowiedział dalej Abram, jak te korale wyglądają: są czerwone jak krew, bardzo czerwone, a każdy co do wielkości jest prawie taki jak orzech, a przynajmniej jak duży groch, albo wreszcie jak ziarnko pieprzu. Bywają przecie małe orzechy i duże ziarnka pieprzu... Ostatecznie najpierwsza dama może taką ozdobę na szyi zawiesić.
Kogucińska była nadzwyczaj zaciekawiona.
— Drogież one? — zapytała.
— Mówiłem pani Kogucińskiej, że tanie jak barszcz. Za marne pieniądze można je kupić. Żydówka nie zna się... sama nie wie, co ma. Zresztą nasze żydówki nie są amatorki na korale. Co innego perły. Moja żona przez siedem lat suszyła mi głowę, żeby jej perły kupić.
— Napijcie się, Abramie, wódki — rzekła baba, nalewając kieliszek.
— Aj, aj! owszem, bardzo chętnie. Niech będzie na zdrowie pani Kogucińskiej.
— Pijcie zdrowi.
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/62
Ta strona została skorygowana.