niby oko w głowie, albo jeszcze insza droższa rzecz, że więc nocy czwartkowej przerzeczony Sikora z imienia Mateusz, z pochodzenia włościanin, z profesyi łapacz zwierzyny i złodziej leśny, nocy czwartkowej dąbek w lesie ściął, na furę zabrał i takowy ukradł, czego świadkiem Kogut v. Koguciński Jan, gajowy lasów dominialnych, na oczy własne widząc, upraszam prześwietnego sądu, aby za dąbek zapłacił, a za leśne łupiestwo skazany był godnie, bo z takich to ludzi pasy drzeć albo smołą malować, pierzami osypywać i ze wsi wypędzać, co że dziś już się nie praktykuje, więc chociaż do kryminału o wpakowanie takowego upraszam, bo inaczej cały nam las wywiezie i zwierzynę wydusi, że na lekarstwo nie zostanie choćby dziesięć rubli za zająca dawszy, sprawiedliwości słusznej prześwietnego sądu upraszam.“
— Mateusz Sikora! — zawołał sędzia.
— Jestem tu, — odrzekł oskarżony, spuszczając oczy.
— Czy przyznajesz się do winy?
— Nie.
— Nie kradłeś drzewa w lesie?
— Nie.
— Gdzie byłeś nocy czwartkowej?
— W mieście.
— Prześwietny sądzie, — zawołał Barnaba, — on szczeka jak pies...
Strona:Klemens Junosza - Fotografie wioskowe.djvu/93
Ta strona została skorygowana.