Strona:Klemens Junosza - Guwernantka z Czortowa.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

rasz się jakoś staranniéj, jesteś nawet zawsze wyświeżony.
— Trudno przecież mi chodzić w zabłoconych butach po pokoju...
— Na mnie ledwie że raczysz zwracać uwagę.
— A Helenko, doprawdy już nie wytrzymam.
— Nie obawiaj się, nie jestem zazdrosna.
— Ty! zazdrosna! ale o cóż? o kogo możesz być zazdrosną?... chyba o to, że mi Szmul siedzi na karku, że mnie Icek pozywa i że jeszcze jak przyszły rok nie dopisze, to już sam nie wiem czego się czepić.
— Więc to ty się tak o Szmulu zamyślasz?
— Naturalnie, przecież chyba że nie o Szmulowéj, raz że jestem dobry katolik, a powtóre, że wiesz Helenko, jeżeli ja ciebie nie kocham, to niech mnie tutaj na tém miejscu najjaśniejsze...
— No, daj pokój, wierzę ci, wierzę — odrzekła pani Helenka, zatykając mu usta białą rączką, którą pan Kalasanty skwapliwie i bardzo głośno ucałował.
— Ja ciebie nie kocham?! a to panie dobrodzieju dobre sobie jest! przecież ci to zaprzysiągłem ze wszelkiemi formalnościami, wobec świadków i tego... a potém czyż od lat piętnastu nie jestem dla ciebie takim mężem, że to panie z latarniami podobnego szukać.
Pani na wzmiankę o latarniach, skrzywiła się trochę, a pan Kalasanty znowuż całował pulchną rękę, mówiąc:
— Oto mi rączka, to rozumiem, jak człowiek pocałuje, to przynajmniéj jest w co, a ty masz na myśli, że ja za jakiemiś tam patyczkami się upędzam! Zabawna z ciebie bo kobieta, żeby też nie znać gustu swego męża!... proszę ja kogo?
Wandzia i Izia zmieniły się do niepoznania, zapomniały o tém, że panna z gruntem może się obejść bez nauki, lecz raczéj nabrały przekonań wprost przeciwnych.
Przykładały się do nauki z taką gorliwością, że nawet poza godzinami przeznaczonemi na pracę, nie porzucały książek.
Panna Marya umiała je zachęcić, nie rozstawała się z niemi prawie przez dzień cały, pozostawiając dla siebie