Strona:Klemens Junosza - Guwernantka z Czortowa.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

zaledwie godzinkę, podczas któréj zazwyczaj zamykała się w swoim pokoju i puszczała wodze myślom.
A były to myśli smutne i nieciekawe.
Były one jak dumania wygnańca, idącego samotnie przez stepy nieznane, niewiedzącego dokąd zajdzie, gdzie go ślepy los zaprowadzi...
Zima była w całéj pełni, śnieg zasłał szeroko pola i łąki, sosny w lesie przystroił fantastycznie w białe czapki, rozłożył się na dachach i dziedzińcach, a kiedy noc nadeszła, to iskrzył się gwiazdami drobnemi, którym księżyc światła udzielał.
Dwór w Czortowie był oświetlony a giorno, zakupiono bowiem cały zapas świec i nafty w sąsiedniem miasteczku, zapalono wszystkie kinkiety i lampy, a nawet nie dano spokoju dwom starożytnym świecznikom, które od niepamiętnych czasów stały zawsze na konsoli pod lustrem.
Ciocia Figlisiewiczowa zwijała się jak mucha w ukropie, kucharz pracował jak nigdy w życiu; kilku chłopców ze stajni tranzlokowano do kredensu, znalazł się nawet i lokaj w białych rękawiczkach i we fraku niebieskim, z guzikami mogącemi od biedy służyć za spodki do herbaty, tak były ogromne.
Jest to zresztą bardzo racyonalnie, wszak duży herb potrzebuje dużéj tarczy.
Z tych wielkich przygotowań łatwo się było można domyśleć, że w Czortowie miał być bal.
Już pani domu zeszła do salonu, a raczéj weszła tam jak słońce.
Ustrojona była w suknię jedwabną wydekoltowaną o tyle, że każdy śmiertelnik mógł podziwiać jéj ramiona pełne, zaokrąglone, białe ręce i gors, który dla tego był ładniejszy od gorsu bogini miłości, że był od niego ze sześć razy większy.
Długi jak nieszczęście tren wlókł się za nią po ziemi, a suknia w miarę uniesiona z przodu, odsłaniała nowiuteńkie buciki, skazane na śmierć, w tańcu, pod ciężarem bogini Czortowa.
Trzeba jednak przyznać, że w ogóle pani Helena przedstawiała się powa-