mrowisku pospolitych zjadaczy chleba, uciekał przed nią.
I któż go jéj wydarł? Jéj nauczycielka, a więc sługa. Niewolnica wydzierała skarb królowéj.
I w tém położeniu tragiczném nie było nawet sarkofagu, na którym możnaby oprzeć łokcie i zapłakać, nie było grobów podziemnych, w których możnaby się połączyć z przodkami, nie było słychać ani groźnego szmeru morza, ani ryczącéj melodyi wichrów.
Istota z sercem, które pękało, musiała jednocześnie podskakiwać według recepty metra tańców — i trzymać za rękę wąsatego szlachcica, rozbijającego posadzkę i rozdrażnione jéj nerwy.
I trwało to blizko przez dwie godziny.
A pan Leon, ten pan Leon, którego ona miała nawrócić, pogodzić z ludźmi, z życiem, ze światem, śmiał się teraz wesoło i opowiadał coś wzruszającego zapewne, kobiecie, która nie była w stanie pojąć go, ocenić, zrozumiéć...
Groźna i tragiczna była to zaprawdę okoliczność, ale człowiek jest istotą, która dużo znieść i wycierpiéć może.
Pani Helena musiała zaprzéć się własnego ja. Musiała zapomniéć o tém, że jest ofiarą, a pamiętać natomiast o obowiązkach gospodyni.
Pan Kalasanty zapraszał szczerze i był nadzwyczaj gościnny. Kolacya się udała tak dalece, że nawet na matowo-bladéj twarzy cioci Figlisiewicz, zakwitły rumieńce szlachetnéj dumy...
Wino rozweseliło serca i rozpromieniło twarze. Znalazł się nawet ktośco dosiadłszy pegaza, wzniósł wierszowany toast na cześć dam.
Wprawdzie pegaz był kulawy i potykał się fatalnie na średniówkach, rytmach i tym podobnych formukach rymotwórczéj sztuki, ale biegł szybko i uderzał prosto w serce.
Mówcę nagrodzono hojnym oklaskiem, boć i w Czortowie znają sę na talentach... a potém zawołano: „Kochajmy się!” brzęknięto kieliszkami i rozpoczął się na nowo mazur tak ochoczy, że wszystkich swą wesołością zaraził...
Nawet pan sędzia nie zważając na swe wysokie stanowisko i niepomierną tuszę, ruszył do tańca z panią prezesową (dozoru kościelnego), osobą nie tyle piękną ile szanowaną i babką dwudziestu siedmiu wnuków.
Czuła ta para liczyła razem około stu dwudziestu lat i ważyła około pięciuset dwudziestu dwóch funtów wagi holenderskiéj.
Strona:Klemens Junosza - Guwernantka z Czortowa.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.