— Co takiego?
— Kiedy doprawdy nie wiem nawet jak ci to mam powiedzieć.
— Zdaje mi się, że się tu worek z szaradami rozsypał...
— Są rzeczy, które na pozór mogą wydawać się śmiesznemi, — a jednak dla osób zainteresowanych bezpośrednio mają niesłychanie ważne znaczenie — zwłaszcza jeżeli dotykają najważniejszych podstaw naszego szczęścia...
— Czyżby podstawy twego szczęścia chwiać się miały? Nie zdaje mi się, wyglądasz jak róża w pełnym rozkwicie i o ile wiem nie brakuje ci niczego.
— Natura kobieca dziwna jest — czasem obawiam się, że mogę stracić to co mam — a to co ci mówię ma związek z ostatnim moim listem do ciebie?
— Którego ja akurat tak samo nie zrozumiałem — jak teraz nie rozumiem tego, co mi chcesz powiedzieć.
— Rzeczywiście, może się tłómaczę niejasno, ale chciałabym żebyś mnie zrozumiał... ja jestem zazdrosna, a mając w domu osobę tak ładną, jak panna Marya... obawiam się...
— O swojego Józieczka! a to zaczyna być zabawne! gdyż, o ile wiem, ten twój szpakowaty Endymjon, jeżeli może się kochać, to chyba tylko w listach zastawnych, lub w holenderskich krowach.
— Nie znasz go, dla tego źle o nim sądzisz i mnie wystawiasz sobie w pozycyi dość śmiesznéj.
— Więc ty na seryo?
— O mój Jasieczku — rzekła, wieszając mu się u szyi — nie śmiéj się — ja jestem okropnie zazdrosna, niech ona zajmie się tobą, będę spokojniejsza...
— No dobrze, już dobrze... ale doprawdy za Józefa Kalasantego gotów jestem ręczyć jak za Józefa z Egiptu.
Jak czytelnik widzi, w powyższéj rozmowie pani Helena popełniła niejedno kłamstwo, ale ostatecznie przecież na to mamy mowę, abyśmy za jéj pomocą ukrywali to co rzeczywiście mamy na myśli...
Ziarno było rzucone, należało więc oczekiwać tylko jak prędko wyda owoce.
Strona:Klemens Junosza - Guwernantka z Czortowa.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.