Strona:Klemens Junosza - Guwernantka z Czortowa.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

wiązku między ludzi, których się nie zna, a którzy jak to zazwyczaj ludzie, mogą być źli lub dobrzy, lepsi lub gorsi...
Jeszcze mężczyznie pół biedy.
Zapali papierosa, zaświszcze jaką aryjkę, pobiegnie myślą w przeszłość, w przyszłość i śmiało spogląda przed siebie, wiedząc, że ostatecznie ludzie go nie zjedzą, a jak mu będzie źle, to powie im: „do widzenia” i pójdzie szukać szczęścia gdzieindziéj.
Ale dziewczynie inaczéj. Zwłaszcza jeżeli jest na świecie sama jedna, bez opieki, bez pomocy, jeśli nie ma nikogo coby się za nią ujął i nie dał ukrzywdzić.
Panna Marya wyobrażała sobie, że świat jest pustynią, wśród któréj ona błądzi samotnie, nie wiedząc gdzie zajdzie i gdzie głowę położy, gdzie spocznie, lub też gdzie padnie złamana.
Nic to nadzwyczajnego, takich panien Maryj jest na świecie jak maku.
Są one jak te listki oderwane z drzewa, wiatr niesie je przed sobą, niesie daleko i albo je złoży w ładnym ogrodzie, albo téż zarzuci gdzie na skałę, w przepaść, lub Bóg wie gdzie jeszcze...
Kto się niemi opiekuje? Kto o nich myśli?
Gdy jastrząb porwie turkawkę, któż się o to troszczy co się z młodemi pisklętami stanie, kto je pożywi, kto pod ciepłe skrzydła przygarnie?
Los powiada tak: „jeśli się kto opiekuje tobą — to dobrze, jeśli nie, to sam trzymaj się ciepło, a co ci potzeba, to naturalnie... kup sobie.
Życie jest walką ciągłą, nieustającą, zażartą walką o byt, a chociaż ma ono swe piękne strony, podniosłe zachwyty, szczytne poświęcenia się i inne uroki, niemniéj jednak tło jego jest szare, osnowa utkana z grubych i twardych nici.
Jednym uda się zahaftować tę kanwę jedwabiem, inny ledwie ją strzępkami jakiemi lub szpagatem zawlecze.
Zdaje mi się, że w oczach młodéj podróżnéj były łzy, a w sercu smutek i niepewność.
Wprawdzie w Warszawie jeszcze osoba otyła, o zielonkowatych oczach i nosie jastrzębim, zapewniała Manię,