Ta strona została uwierzytelniona.
dabym poznać osobę co ma tylu opiekunów.
— Nie żartuj jejmość, bo to sierota, — krzyknął oburzony pan Inocenty, — uczciwa panienka i biedna....
— Ja téż nic nie powiadam, tylko tak mówię, rzekła skonfudowana moralistka, zamykając drzwi.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Pan Inocenty był to człowiek nader delikatny; nim wszedł do pokoiku panny Józefy, kaszlał długo pode drzwiami, żeby zwrócić uwagę smutnéj lokatorki.
Szanował boleść cudzą wówczas nawet, gdy téj boleści ulgę miał przynosić.
Zapukał do drzwi. Otworzono mu je i wszedł.
Józia w czarnéj sukience stała na środku pokoju blada i znękana.
W oczach jéj nie było łez, na ustach nie błąkała się skarga, ale cała postać świadczyła o wielkiém cierpieniu, co