Strona:Klemens Junosza - Historya o kilku emerytach i jednym fortepianie.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

to człowieka niemal w kamienny posąg zamienia.
Pokoik był bardzo skromniutki, bardzo ubogo, sieroco wyglądał, ale każdy sprzęcik był czysty, kwiatki pielęgnowane troskliwie, a firanki śnieżnéj białości.
Zobaczywszy wchodzącego emeryta, Józia zbladła i wyszeptała cicho:
— Pan rządca.
Dla biednych sierot, to wyraz nie zawsze mile brzmiący.
— Nie rządca, — rzekł staruszek, — przyjaciel, ale pozwól mi moje dziecko, że usiądę.
Józia przysunęła mu krzesełko, sama stanęła w milczeniu.
— Bóg tak chciał, matkę twoję pochowaliśmy wczoraj, cóż daléj poczniesz ze sobą?
— Nie wiem, panie i nie śmiem nawet myśléć o tém jak teraz; jeszcze ta rana zbyt świeża i nie zagoi się prędko. Pójdę gdzie do służby....
— Nie, oto ja i moi koledzy pomy-