Strona:Klemens Junosza - Historya o kilku emerytach i jednym fortepianie.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

spraw wewnętrznych, to spojrzał bardzo żałośnie.
Nic dziwnego, tam przecież przeszło mu czterdzieści lat najpiękniejszego życia, tam pracował, miał kolegów, wspomnienia i czego jeszcze nie miał?
Kochał się w tym gmachu przez lat siedem, bo naczelnik miał córkę, śliczną pannę Kunegundę, warszawiankę z krwi i kości... nasz emeryt był już z nią po słowie, ale losy chciały inaczéj.
Panna Kunegunda umarła, a narzeczony poprzysiągł być jéj wiernym i dotrzymał słowa... został starym kawalerem.
Teraz zajmował skromny pokoik w tym samym domu, gdzie mieszkała ta co tam ją pochowano przed chwilą. Był rządcą i znał dobrze jéj przeszłość i stosunki.
Teraz dumając o sierocie spieszył co prędzéj do Saskiego ogrodu.
Wiedział, że tam blizko pompy znajdzie zwykłych towarzyszów porannych przechadzek, że nagada się z nimi, naśmieje, a potém pójdzie do zwykłych zajęć.
Spieszył więc jak mógł i o ile na