będzie na nim jeździł po mieście jak na najspokojniejszym człapaku.
Byli tacy, co odradzali podobny eksperyment, ale to podniecało bardziej jeszcze zapał bałaguły.
Dwóch ludzi przyprowadziło nieujeżdżonego konia.
Mąż Julii śmiałym skokiem znalazł się na siodle i zatopił ostrogi w bokach zwierzęcia. Zaczęła się prawdziwa walka.
Koń rzucał się w szalonych podskokach, jeździec siedział jak murowany, okładając go aż do krwi szpicrutą.
Wszyscy milczeli oczekując rezultatu.
Była chwila, że koń nie czując się na siłach zrzucić jeźdźca, chciał się położyć na ziemi. Lecz nie mógł tego wykonać, gdyż harap stajennego jak wąż oplątał mu się koło nogi.
Jeździec już tryumfował.
Wtem koń wspiął się dęba i upadł na wznak.
Głowa jeźdzca stuknęła o bruk, krew z mózgiem zbroczyła kamienie.
Dalej wszystko poszło zwykłym trybem. Przyszedł sędzia śledczy z lekarzem, odbyli co do nich należało. Trupa zawieziono żonie, zebrało się duchowieństwo, odprawiano modlitwy, wreszcie spuszczono trumnę do grobu, nad którym jeden z sąsiadów wygłosił szumną mowę o zasługach zmarłego dla kraju, społeczeństwa i rodziny.
Szczęściem, że ów zasłużony człowiek nie pozostawił po sobie dzieci...
Dla Zofii dni wyzwolenia i żałoby nastały. Przyjechała do rodziców, ale jakże niepodobna do tej którąśmy po raz pierwszy spotkali w Łazienkach! Twarz zbladła, ręce stały się dziwnie białe i szczupłe, tylko oczy, owe niezapomniane oczy, nie utraciły dawnego blasku. Była w nich tęsknota, ale nie mogła zagasić ognia duszy.
Gdy Ignaś ją spotkał, odżyły w nim wszystkie wspomnienia z podwójną siłą. Napisał do mnie w tej chwili, proponując abyśmy na nowo podjęli walkę, za lepszych dni życia zaczętą.
Z każdego wyrazu listu mogłem poznać, że spokój nigdy nie gościł w jego sercu.
Czułem tam stłumioną namiętność, burzę rozdzierającą pierś i krwawiącą to poczciwe serce.
Lecz cóż mu przeszkadzało? wszakże ja nie byłem obecny, miał więc zupełnie wolne pole działania. Miłość walczyła w nim z honorem, namię-
Strona:Klemens Junosza - Król sam.djvu/19
Ta strona została skorygowana.