Strona:Klemens Junosza - Król sam.djvu/2

Ta strona została skorygowana.

I ja miewałam sny cudowne.
Śniło mi się nieraz, że byłem królem... Wygodna to zaiste stanowisko, zwłaszcza w szachach... bo takiem było moje królestwo wyśnione..
Ale życie nie jest zawsze różami usłane. Zdarza się spotkać w niem i ciernie ostre, i głogi kolące, i owe osty różnobarwne, które lada osioł ze smakiem spożywa, a porządny obywatel ręce o nie krwawi...
Przebiegłem sześćdziesiąt cztery pola szachownicy żywota i czem dziś jestem?
Emerytem łysym — kawalerem starym... nudziarzem posiwiałym i zgarbionym...
Po sześćdziesięciu czterech latach życia!
Szara to była życia tego kanwa, ale wierzcie mi, że były na niej i kwiaty i listki zielone... Zbladły kwiaty, wypłowiały listki, a rączki które je wyszywały, pomarszczone dziś, drżą niosąc szczyptę tabaki do greckiego niegdyś noska, który ongi wciągał w siebie woń heliotropów, róż lub skromnych fiołeczków wiosennych...
Młodość i kwiaty! starość i tabaka! czarny wąsik i miłość! siwizna i wspomnienia!
To są stacye bitego traktu, który prowadzi od kolebki do grobu...
Ja was nudzę, młodzi, nieprawdaż? Zamknijcie więc tę książkę i wyszukajcie sobie coś weselszego... ale towarzysze moi nie rzucą tej opowieści, bo oni czują jeszcze, jak pachniały róże przed rewolucyą, jakie oczy miały piękne warszawianki z przed krymskiej kampanii...
Gdzież się to dziś podziało? Róże nie pachną, słońce wlecze się po niebie jak zaspane; grzeje jak piec popsuty, świeci jak stara lampa olejna... kobiety to porcelanowe lalki, młodzież to starcy...
Zdziadział świat... zdziadział!