Strona:Klemens Junosza - Król sam.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

tność z przyjaźnią i lepsze uczucia zwyciężyły. Przysłał mi wyzwanie.
Spodziewałem się tego, alem wyzwania nie przyjął.
„Bądź szczęśliwy, — odpowiedziałem mu — i nie zapominaj o starym przyjacielu“.
Dla czegom to uczynił? — Alboż ja wiem? — ale inaczej nie mogłem. Możem to zrobił dla szczęścia przyjaciela, może wreszcie przez egoizm.
Ja zżyłem się już z moim smutkiem i spokojem, ja rozumiałem dla czego więzień wychodzi oglądając się poza siebie, gdy żelazne drzwi przed nim otworzą i obdarzą go wolnością.
A zresztą, zdawało mi się żem się zestarzał, żem zdziwaczał, że nie będę w stanie zapewnić szczęścia ukochanej kobiecie... A wreszcie, cóż wam do tego — po co wam te motywa, nie dośćże samej sentencyi?
Ukończyłem czynność, powróciłem do Warszawy i byłem na weselu Ignasia.
Straciłem po raz drugi królowę i zaczęły się dla mnie najpiękniejsze dni w życiu...
Teraz zapewne przychodzą wam na myśl sceny z komedyj francuzkich, albo z interesujących romansów tejże szkoły...
Jest żona, mąż i przyjaciel, który powiada, że zaczęły się dla niego najpiękniejsze dni w życiu...
Ej nie, na honor, była to inna piękność tych dni.
Szczęście moje nie równało się nawet ze szczęściem Ignasia.
On odmłodniał, odżył, śmiał się głośno, otworzył dom... Chciał aby każdy podziwiał jego szczęście, aby mu zazdroszczono. Ale ja nie lubiłem liczniejszych zebrań w domu Ignasia. Unikałem ich nawet, a jeśli mnie gwałtem zaciągnięto, to siadałem do wista i oddawałem się tylko grze.
Za to lubiłem przychodzić do nich na herbatkę, wówczas kiedy byli sami tylko; lubiłem towarzyszyć im na spacery, a podczas gdy Ignaś prowadził żonę pod rękę, ja niosłem jej szal lub okrycie.
Czegóż mi było potrzeba?
Mogłem widywać ją często, wiedziałem że była szczęśliwą, cieszyłem się szczęściem Ignasia.
Wynająłem sobie na końcu Leszna ładny domek z ogródkiem, a wszystkie własną moją ręką uprawiane nowalie odnosiłem na ulicę Rymarską