Strona:Klemens Junosza - Leśniczy.djvu/40

Ta strona została skorygowana.
LEŚNICZY.
OBRAZEK WIEJSKI
PRZEZ
Klemensa Junoszę.

(Dalszy ciąg.)

Po twarzy Kalińskiego przemknął smutny uśmiech.
— Dziwna rzecz — ozwał się — że i ja takie samo porównanie miałem na myśli... zresztą może się mylimy, może pod tą powierzchownością niesympatyczną kryje się najlepszy charakter. Ze względu na ojca pani, pragnąłbym żeby tak było.
Anielcia pokręciła głową.
— Odchodzę już — rzekł Kaliński — niech panią Bóg ma w swojej opiece, panią i cały ten dom.
— Wolałabym żebyś pan bliżej nas był, ale skoro już postanowiono inaczej, żegnam pana, nie tracąc wszakże nadziei, że będzie pan nas często odwiedzał i zawsze o nas pamiętał.
Oficyalista złożył pocałunek na drobnej rączce Anielci i odszedł, dziewczyna udała się do pokoju ojca.
Pan Ludwik był sam, gdyż Winterblum z panem Hieronimem, z powodu ważnego, jak mówili, interesu, wyjechali do miasta.
Niewidomy siedział na fotelu pogrążony w dumaniach, tak że wejścia córki nie słyszał. Zbliżyła się do niego i objęła za szyję.
— Dzień dobry, ojczulku — rzekła.
— Dzień dobry, moje dziecko... bardzo dobrze żeś przyszła, siądź tu przy mnie... Co mi powiesz, Anielciu?
— Jak się ojczulek dziś czuje?
— Jak zwykle, moje dziecko, nawet lepiej niż jak zwykle, bo spokojniejszy jestem... Dzięki dobrym ludziom.
Anielcia westchnęła.
— Czemu wzdychasz? — zapytał — czy masz jakie zmartwienie... Powiedz.
— Ja nie wzdychałam, ojcze.
— Jednak słyszałem wyraźnie. Cóż ci to dolega, moje dziecko, powiedz szczerze.
— Mój ojczulku... czyż mało przyczyn do smutku... dość pomyśléć o twej ciężkiej niedoli.
Pan Ludwik ręką machnął.
— Powiedz mi — rzekł po chwili — dlaczego dziś w domu tak cicho?
— Bo nie ma nikogo. Ciocia jak zwykle gospodarstwem zajęta, pan Kaliński odjechał przed godziną.
— Już odjechał?
— Tak... przyszedł mnie pożegnać... był bardzo smutny.
— Dziwak jest, zacności człowiek, ale dziwak, uprzedza się do ludzi bez żadnego powodu; wszędzie dopatruje złe... ja nie wiedziałem nawet, że taki podejrzliwy jest. Przypuszczam, że stetryczał z powodu starości, bo dawniej taki nie był.
— Przecież pan Kaliński jeszcze nie jest tak bardzo stary, a przynajmniej nie wygląda na takiego.