— Co znowu, pszczoły kulawe?
— To jest właściwie konie, ale i pszczoły nielepsze! Aj, miodek, miodek, ananas! delicja! malina! brakuje mu cokolwiek korzeni, chociaż i taki jest dobry. To zresztą rzecz metody! jest dwojaczek i trojaczek, bywa z korzeniami i bez. Quod capita tot sensus; co proboszcz, to miód. Ja sam miałem zamiar miód warzyć, nawet jeden obywatel przysłał mi trochę chmielu, ale djabła się tam człowiek czego na tej poczcie dorobi! ot, drze się tylko, drze jak stare chomonto, dopóki go na strych nie wyrzucą, a potem...
— Ależ, gaduło nieznośny, powiedzże raz, kogoś to pocztą odesłał?
— Hm! Bogu dzięki, kapnęło, cokolwiek kapnęło... tak, do tego miejsca jest siedmnaście wiorst a dopisałem sześć, to dwadzieścia trzy i na smarowidło 15 kopiejek; ani się skrzywił. Zapłacił jak drut bo mu okropnie pilno było.
— Ależ, kto nareszcie?
— Kto? phi! to tak jak sekret, chociaż czego człowiek dobrym ludziom nie powie? ale kto wygrał w tej pulce?
— Doktor.
— Szczęścia do wszystkiego trzeba, a doktor to już pod szczególną gwiazdą się urodził! ma, powiadam szanownemu państwu psie szczęście! Samego rabina z tyfusu wyleczył, a teraz się przed żydami nie może opędzić. Zobaczycie państwo, że on się jeszcze gotów z księżniczką
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/10
Ta strona została uwierzytelniona.