Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

złej drodze, zwrócić go z niej, przygarnąć do nas napowrót, do tego cichego domku; przykuć go łagodnością i przywiązaniem, jak łańcuchem żelaznym, tak silnie zacisnąć ogniwa tego łańcucha, żeby je żadna siła zerwać nie mogła. Ja nie wiem, czy się nie mylę, lecz według mego zdania Staś za daleko od domu się chował... więc też może i nie mógł ukochać go tak, jakbyśmy tego pragnęły. Trzeba to naprawić, naprawić koniecznie.
— Tak, Celinko, masz słuszność, ale kto tego cudu dokaże? a przedewszystkiem kto puści się w pogoń za Stasiem, kto przemówi do niego i kto go sprowadzi napowrót?
— Znajdziemy takiego — odrzekła Celinka.
— Znajdziemy? nie wiem — chyba pana Kajetana masz na myśli.
Celinka chciała odpowiedzieć, ale przerwała jej ciotka.
— No, tym razem — rzekła — gagatek jest niewinny. Przestraszyłam się tylko napróżno. Ci żydziska nie do nas przyjechali. Spieszą gdzieś na jarmark i nie wiedząc drogi, wstąpili na folwark, żeby się ludzi zapytać; ale zawsze i to niepotrzebne, po co mają kąty przeglądać — jeszcze co ukradną!
— A jednak podejrzewała ciocia Stasia, że..
— Naturalnie, naturalnie moje panny, że podejrzewałam! Kto się na gorącem sparzy, ten i na zimne dmucha. Miałam słuszne powody do podejrzeń, bo jak Karczówka Karczówką, mówiąc naturalnie o czasach waszego ojca, nic podobnego nie było. Nikt tu nie sprzedawał zboża przed żniwami, nikt nie wdawał się w jakieś dwuznaczne i wątpliwe interesa. Ale też gospodarz nie latał po świecie, jak kot z pęcherzem,