Regent powoli, treściwie opowiedział całą swoją rozmowę z panem Kajetanem. Ksiądz słuchał, wzdychał, głową kiwał, nareszcie gdy usłyszał, że pieniędzy dać trzeba, zatrzymał się, tabaki zażył i rzekł:
— No, no, dać to się da, ale nie wiele, bo i u mnie teraz kuso — jak panu wiadomo mam biednej familji dosyć — a to wszystko do księdza jak w dym!... temu tysiąc, temu sto, temu trzysta, ani się obejrzysz jak się groszowina rozlezie, a trzeba też i o własnej starości pomyśleć — czas dziś niepewny, Bóg wie co może zaskoczyć...
— Ale ostatecznie, w pewnej części przynajmniej...
— Ależ dam, ma się rozumieć że dam — nawet jak o to idzie, to i zawiozę sam do Karczówki, tylko mój regencie, żeby się to choć na co zdało...
— To jest?
— Ano, my dziś damy, a panicz tu znowuż wpadnie i bigosu narobi... w taki sposób to nigdy końca nie będzie.
— Pomyśli się też, żeby przeszkodzić podobnej ewentualności; zresztą niedługo panna
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.