Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

nie był w naszych stronach. Wieleż to będzie lat, panie regencie, od czasu jak pan Stanisław wojażuje po świecie?
— Zdaje mi się, że cztery. Tak jest... przypominam sobie dokładnie; miałem tego dnia intercyzę, testament i dwa małe akciki. Zakrzewski z synem na pożegnanie przyjechał. Tak, tak, jestem tego pewny, akurat cztery lata temu Boruch Piperment wydawał córkę Bajlę Ruchlę za Abrama Nuchima Koperwasa i o mało, że się strony nie pobiły przy tym akcie. Okrągłe cztery lata temu.
— Masz panie regencie słuszność — rzekł kanonik — i ja ten wyjazd Zakrzewskich przypominam sobie, ojciec odprowadzał syna do Warszawy.
— Cóż ten pan robił za granicą?
— Hm! — mówił regent powoli — to jest długa historja... Ojciec, jako jedynakowi, wychowanie najlepsze chciał dać. Więc też Staś pojechał na uniwersytet do Berlina, no i tam, wbrew woli ojca, który go koniecznie prawnikiem chciał widzieć, zapisał się na medycynę.
— Więc to kolega — zawołał doktor.
— Nie, konsyljarzu szanowny, nie kolega. Nauka wasza, z pozoru bardzo ponętna, przy bliższem zetknięciu się z nią, ma swoje brzydkie strony; tych tedy brzydkich stron uląkł się widać pan Stanisław. Tajemnice prosektorium nie wydały mu się zbyt ciekawemi, więc też po pół roku pobytu opuścił Berlin i powędrował dalej. Co tam między ojcem a synem zaszło, nie wiem, ale nieboszczyk użalał się przedemną i dawał do zrozumienia, że najpiękniejsze nadzieje go zawodzą.
— Tak, tak, przypominam sobie — rzekł kanonik — i do mnie wtenczas z goryczą odzywał się o synu.