Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.
IX.

Mania z Celinką siedziały przy stole, z którego dopiero co po herbacie sprzątnięto. Na stole znajdowały się świeżo z poczty przyniesione gazety. Mania przypatrywała się ilustracjom, Celinka oparła głowę na ręku i zadumała się smutnie. Stefan już od kilku dni wyjechał — spodziewała się listu, tymczasem niegodziwa poczta nic nie przysłała!
Celinka martwiła się podwójnie, wyczekiwała bowiem z upragnieniem wiadomości o bracie, a przytem bez Stefana tęskno jej było. Nie umiała sobie z tej tęsknoty zdać sprawy, usiłowała odpędzić ją od siebie, ale napróżno. Nieraz stawała przy oknie i patrzyła smutnie na drogę od Dębowej i znowu wracała do porzuconej robótki lub książki, gniewając się sama na siebie, usiłując za pomocą rozumowania przeciwdziałać tęsknocie. Wszakżeż sama prosiła Stefana, żeby pojechał, a teraz radaby go już z drogi powrócić. Dziwna rzecz! przecież z Dębowej nie przyjeżdżał codziennie, gospodarstwem zajęty, zaledwie raz, lub dwa razy na tydzień wpadł, w oczy spojrzał, rączkę uścisnął, porozmawiał trochę i zaraz powracał do domu, a jednak po odjeździe jego nie bywało tak smutno i żałośnie jak teraz...
Celinka rzucała wprawdzie częste ku Dębowej spojrzenia, ale nie były one takie łzawe i tęskne jak dzisiaj.
Mania żartuje ze smutków siostry, ale gdy zobaczy łzę w jej oczach pięknych, zrywa się szybko z krzesełka, przybiega do Celinki, obejmuje ją za szyję, całuje i pociesza.