Od chwili, kiedy Stefan spełniając życzenie Celinki, puścił się za przyszłym szwagrem swym w pogoń, upłynęło już kilka tygodni. Przez cały ten czas młody człowiek tylko się z wagonu do wagonu przesiadał i gonił zbiega po wielu miejscach kąpielowych, a później po Szwajcarji i Włoszech.
Przez ten czas raz tylko jeden napisał list krótki, lakoniczny, z którego nie wiele można się było dowiedzieć. Donosił tylko, że się ze Stanisławem widział, że go znalazł zmienionym trochę, chorym, ale ani o swoim, ani o Stanisława powrocie nie wspominał wcale.
List był zagadkowy jakiś, pisany pospiesznie. Celinka odczytywała go kilkanaście razy, usiłowała domyślać się — ale napróżno.
— Z drogi pisał, może zmęczony był, może spieszył dalej — tłómaczyła Mania.
— Nic a nic go to nie usprawiedliwia — rzekła pani Karwacka — na napisanie porządnego listu każdy czas mieć powinien. A miał pisać... tak ni w pięć ni w dziewięć, to lepiej żeby był nie pisał wcale!
— Byłybyśmy w takim razie jeszcze więcej niespokojne.
— Co do mnie, byłabym zupełnie spokojną. Nie są to przecież małe dzieci i nie błądzą po lesie pełnym wilków — nic im nie będzie.
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.
X.