siedzi w jego kieszeni! nawet, co mówię pół powiatu! tam cały powiat siedzi. Tak samo Zakrzewski, licho mu po stopniach albo po nauce! Majątek ma, a przytem może się ożenić jak najlepiej. Chłop jak drut i proszę mi pokazać w okolicy pannę, któraby za niego z pocałowaniem ręki nie poszła! Ale co to poszła? poleciałaby jak ekstrapocztą, jak lokomotywą, dalibóg!
— Ale zawsze...
— E, mój panie, to wszystko dobre na papierze, dobre zresztą dla biedaków, ale Zakrzewski nauczycielem przecie w Karczówce być nie potrzebuje, chłopskich dzieci uczyć nie będzie — ho! ho! już jabym wiedział, jak się na jego miejscu będąc, urządzić.
— Zapewne; przypuszczam wszakże, że i on sam coś o tem wiedzieć musi — rzekł regent — że i on ma także swoje ideały, do których wzdycha i dąży. Otóż, o ile mi wiadomo, to ideały jego właśnie nie podobały się ojcu. On chciał widzieć w synu swoim wcielenie pewnych przekonań, pewnych zasad, które sam przez całe życie wyznawał. O ile wiem, marzenia jego nie spełniły się; to też na jakie dwa lata przed śmiercią zaczął się gryźć bardzo, co się nawet i na zdrowiu jego odbijało — syn go martwił...
— Może to było uprzedzenie — rzekł ksiądz — i nawet przypuszczam, że tak jest. Obaczycie i przekonacie się, że widok dawno niewidzianej ziemi rodzinnej, oddziała na niego. Może rozejrzawszy się dokoła, zobaczywszy, że tu jest do zrobienia tak dużo, przywiąże się do rodzinnego zakątka i kochać go będzie jak się należy, jak Bóg przykazał.
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.