chem. Mania zbliżyła się do siostry.
— Czy mogę czytać z tobą? — zapytała.
— Dla czegożby nie? wszak nie mam takich sekretów, którebym przed tobą potrzebowała ukrywać... i jeżeli pan Stefan wspomina w liście o swojem dla mnie przywiązaniu, to przecież jest bardzo naturalne. Jestem jego narzeczoną...
Dwie główki pochyliły się nad listem — dwie pary modrych oczu wpatrywały się pilnie w litery.
Twarz Celinki pokryła się szkarłatnym rumieńcem. Stefan donosił bowiem, że tęskni, a jakkolwiek o uczuciach swoich pisał bardzo niewiele i wyrażał się w słowach pełnych prostoty, jednak znać było w tem i szczerość i przywiązanie głębokie, poważne.
— Widzisz, widzisz, siostruniu — mówiła Mania — on zawsze jednakowy, zawsze poczciwy, przywiązany serdecznie. On radby jednym skokiem przebyć dzielącą go przestrzeń, w jednej chwili znaleźć się tu przy nas, w Karczówce, albo też w Dębowej, którą tak lubi.
— O, tak, o tem nie wątpię... ale czemuż nie wraca?
— Czytajmy dalej, może nam list dostarczy jakich wyjaśnień.
Celinka półgłosem czytać zaczęła.
„Zdaje się, pisał Stefan, że nareszcie Stanisław zdecydował się stanowczo powrócić do kraju, osiąść w Karczówce i gospodarować na dobre. W tej chwili usposobiony jest pod tym względem jak najlepiej. Człowiek ten przeszedł wiele, wiele wstrząśnień moralnych, ale o ile mogę sądzić, wyleczył się zupełnie ze swego chwilowego zapomnienia. Rozmawia ze mną chętnie o gospodarstwie, powiada, że we wszystkiem rady mojej zasięgać będzie, ja ze swej strony maluję mu w najpiękniejszych barwach powaby cichego życia wiejskiego, wdzięczną pracę na roli. Z czasem przywiążemy go do wsi bardziej jeszcze, wyszukamy dla niego w okolicy panienkę dobrą, zacną, jednem słowem ożenimy pana Stanisława“.
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.