Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.

Regent z kanonikiem zostali sami.
— Ciężko pomyśleć, żeby to wszystko prawdą być miało — rzekł ksiądz.
— Dowiemy się niedługo prawdy, chociaż co do mnie, jestem prawie pewny, że nie będzie to wiadomość pomyślna. Złe wieści sprawdzają się zwykle.
— Biedne te dziewczynki, biedna pani Karwacka — ich ciężko dotknie ten cios! Wartoby tam pojechać, pocieszyć...
— Dlaczegóż nie — jabym jednak radził nie spieszyć, dopóki pan Kajetan nie wróci, a w każdym razie tędy przejeżdżać będzie, więc się od niego całej prawdy dowiemy.
Z pół godziny jeszcze gawędził regent z kanonikiem, poczem pożegnał go i do zatrudnienia swego pospieszył.
Tymczasem pogłoska przez pocztmistrza puszczona i ubarwiona przez niego, obiegała miasteczko lotem błyskawicy, rosła, olbrzymiała i doszedłszy do końca miasteczka przybrała już wcale nieprawdopodobne rozmiary.
Tego dnia o niczem innem nie mówiono w biurach, tego dnia wszystkie damy składały so-