Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Okolica, w której znajdowała się Karczówka, była smętna, jak wszystkie prawie nadwiślańskie płaszczyzny.
Pola szerokie, łąki ukwiecone, przerżnięte strumieniami gdzieniegdzie, a w dali czarna ściana lasów, oto wszystko czem przyroda ziemię tę obdarzyła.
Nie masz tu wyżyn niebotycznych, ani zacieśnionych dolin ujętych w wieńce skał. Spokojna, cicha równina; wzrok obejmuje tu horyzonty szerokie, gubi się w przestrzeni.
Na miedzach grusze przysadziste siedzą, przy drogach wierzby szumią, gdzieniegdzie brzezina między niemi się bieli, a ponad rzeką, przy siedzibach ludzkich, wysmukłe topole jak obeliski zielone stoją.
Cisza tu zazwyczaj panuje i spokój, a już gdy noc nadejdzie i ponad ziemią, ciemno-szafirowy, gwiazdami utkany płaszcz swój rozpostrze, gdy księżyc na niebo wypłynie, to tu tak uroczo, tak pięknie, że opisać, odmalować trudno.
Na tej równinie rozległej białe wioseczki rozrzucone są malowniczo, niskie domki kryją się w grupach drzew. W oddali kościółek z wieżyczką się wznosi, ówdzie wiatrak skrzydłami macha zawzięcie albo młyn wodny turkocze i gdacze.
Przydrożne krzyże, poczerniałe od deszczów, pól strzegą — wązka drożyna między krzakami