gąc. I starszy pan, świeć Panie nad jego duszą! wspominał... A tera po tem nieszczęściu tembardziej... bo to i panienki i pani Karwacka i choćby na to mówiąc pan rządca, każdy jeno na gościniec spogląda, czy panicza naszego nie widać... wszystkie tu jak przez głowy chodzimy, nikt nie wie czego się czepić.
Pan Stanisław przerwał krótkiem zapytaniem:
— Siostry w domu?
— Są panienki kochane, są robaczki biedne ino spią jeszcze, bo niewywczasowane, zalamentowane niebogie. Wczoraj już dobrze po północku spać poszły, ale obudzę duchem, obudzę biedne te sierotki, duchem tu będą... i pani Karwicka już też się ubiera.
Tak mówiąc i drepcąc Wojciechowa wprowadziła gościa do stołowego pokoju. Stanisław zwierzchnie okrycie zdjął z siebie, przy stole usiadł i papierosa zapalił.
— Nie trzeba panien budzić — rzekł — tembardziej, że tak późno spać poszły. Dajcie mi lepiej herbaty i poszlijcie kogo, żeby tu pana rządcę poprosił.
— Chyba chłopca na konia wsadzę i na łąki pchnę, bo tam pan rządca raniutko pojechał. Mieli dziś kosić aż het pod lasem, za starą groblą. Gdzieby on w chałupie posiedział? a tu Bóg miłosierny słonko daje, zwijać się trzeba, żeby jaki kłaczek siana złapać.. Ale może paniczowi kawy dać lepiej, dawniej panicz tak lubił...
— Nie, proszę o herbatę.
Babina przy samowarze zaczęła się krzątać.
— Ach! paniczu, paniczu! co to u nas było! Sądny dzień! to jeden doktor, to drugi i znowu pan regent przyjeżdżał i nasz ksiądz był i kanonik z miasta. Cudowali, radzili, konie zajeżdżali, ale co kto przeciw mocy Bożej poradzi. My tu wszystkie bez dwa tygodnie oka nie zmrużyli. Panienki pomizerowały się na szczęt, pani Karwacka już ledwie w sobie duch czuje, a ja tom już ślepie wypłakała, że na słonko
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.