wiem, że to wszystko co Bóg zsyła, trzeba przyjąć i z wolą Jego się zgodzić.
— Ale cóż kogo ostatecznie śmierć starego Zakrzewskiego obchodzi?
— Rodziny i dzieci mi żal. Co stanie się z niemi? Porozprasza się biedactwo po świecie.
— Wolne żarty kanoniku dobrodzieju, wolne żarty! Co im tam będzie? Przedewszystkiem zdrowi jak konie, doktor od nich trzech groszy nie zarobi! Ale mniejsza o to, ja tam nie jestem chciwy... zresztą jak nie przyjdzie do mnie Paweł z febrą, to przyjdzie Gaweł z dyarją... pacjentów nie brak na świecie.
— Tak, to prawda, wasze żniwo zawsze trwa doktorze.
— A po drugie, o ile wiem, to ten Zakrzewski był bardzo zamożnym człowiekiem. Nieprawdaż, panie regencie?
Milczący dotychczas regent, cygaro z ust wyjął, odkrząknął kilkakrotnie i rzekł z powagą:
— Tak jest, według spisu inwentarza, tudzież zgodnie z wykazem hipotecznym, śmiem, raczej mogę nawet utrzymywać, że masa spadkowa jest wcale poważna.
— O tem nie wątpiłem — wtrącił kanonik — nieboszczyk interesa prowadził porządnie, pracowity był, oszczędny.
— Oszczędny! ha! ha! — rozśmiał się doktor — powiedz ksiądz kanonik, że harpagon raczej, sknera, po dwa ruble za wizytę płacił, dusigrosz, a jak święta przyszły, to nawet funta szczupaka nie przysłał, chociaż takie jezioro w Karczówce.
— Doktorze! doktorze! de mortuis aut nihil.
— Dla mnie mortuus każdy eo ipso jest nihil.
— Ale zawsze...
— Poważę się wtrącić — wycedził słodziutko regent — że szanowny nasz ksiądz kanonik dobrodziej ma nieco przesadzone obawy co do sytuacji majątkowej spadkobierców po niegdy Michale Zakrzewskim. Wedle wykazu hipotecznego dobra Karczówka są obciążone tylko pożyczką towarzystwa kredytowego ziem-
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.