Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

Sam regent w drugim pokoju pracował tam już daleko czyściej było, stała szafa z książkami, dwa stoły, kilka skórzanych foteli i parę krzeseł. Tu regent siadywał, tu przyjmował wybitniejszych klientów. Okno wychodziło na ogród, a na tem oknie siadały gołębie i szare wróble, dla których umyślnie okruszyny bułki kładziono.
Zakrzewski, dobrze miejsca świadomy, odrazu wszedł do drugiego pokoju.
Zastał regenta pochylonego nad robotą.
— Przepraszam pana — rzekł półgłosem — może przeszkadzam.
Regent, zobaczywszy gościa, powstał pospiesznie.
— Witam szanownego pana regenta — rzekł Stanisław — przepraszam raz jeszcze, że mu w pracy przeszkadzam.
— Ależ proszę, panie Stanisławie, bardzo proszę, taki gość zawsze jest miły w moim domu. Nawet, jeżeli pan pozwoli, to może lepiej na drugą stronę przejdziemy.
— Nie, nie, niech sobie pan regent nie robi najmniejszej subjekcji, przyjechałem na któtko, złożyć moje uszanowanie przedewszystkiem, no, i o interesach nieco pomówić, notabene jeżeli czas pozwala.
Regent gościowi krzesło przysunął, a sam