skiego, która za lat kilka zupełnie zamortyzowaną i wykreśloną być może, zresztą żadna wierzytelność na nich nie ciąży.
— A co? nie mówiłem, że stary sknera był.
— Ośmielę się sprostować wyrażenie szanownego konsyljarza; nieboszczyk był tylko oszczędny, tylko oszczędny! Kładę nacisk na to wyrażenie, jako bardziej prawdy blizkie.
— Regent, jak widzę i adwokatem być możesz, ale zapomniałem... są pewne sympatje.
— Bezwątpienia są. Gdybyś szanowny konsyljarz był z zawodu prawnikiem i przypatrzywszy się bliżej interesom i stosunkom ludzkim, przekonał się ile marnotrawstwa, szalbierstwa, krzywdy ludzkiej, łez sierocych odziewa się w najformalniejszą sukienkę prawną — to możebyś nabrał pewnej sympatji do owych ludzi oszczędnych ale uczciwych.
— Dobrze mówi regencisko kochany, bardzo dobrze, znać, że człowiek peritus, ludzi zna na wylot, jak złe szelągi.
— A jednak, choć ksiądz kanonik przytwierdza regentowi, ja nigdy nie mogę zrozumieć, jakim sposobem człowiek skąpy, samolub, może być znowu takim zacnym. Ja wiem, że jak wezmę chorego za puls, to gorączkę poznam, a tam w oczach gorączka złota błyszczała. Nie mogę się zapisać do szeregu bezwzględnych wielbicieli tego człowieka.
— Otóż, uważa szanowny konsyljarz dobrodziej — cedził powoli regent — my także mamy swoją metodę badania. Pan badasz zdrowie, my charakter; dla pana termometr i zegarek wskaże gorączkę, dla mnie pierwszy lepszy akcik odsłoni charakter człowieka.
— Oho!
— Tak jest, tylko trzeba być uważnym, zimnym, powolnym a bacznym obserwatorem, a przytem trzeba umiłować swój zawód. Mogę pana doktora zapewnić, że gdy człowiek, którego widzę po raz pierwszy, zadyktuje mi warunki do aktu, ja odrazu poznam, czy to indywiduum uczciwe, czy mydłek! Otóż przez dwadzieścia
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/4
Ta strona została uwierzytelniona.