Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

tam jak dziś, byłem wówczas na małej posadce w komisji sprawiedliwości, a trzeba ci wiedzieć, że z nieboszczykiem twoim ojcem znaliśmy się jeszcze ze szkoł.
Wiem, często ojciec o tem wspominał.
— No, widzisz. Otóż wracam do mego opowiadania. Ja mu odradzałem to kupno, gdyż oprócz nieba i ziemi nic nie zastał; ale nieboszczyk był to człowiek pełen energji, woli niezłomnej a pracy niesłychanej. Rzucił się na to przedsięwzięcie, szarpał się, rwał, szamotał, ale ostatecznie postawił na swojem. Później, uważasz, przybyły klęski różne, później nastąpiło uwłaszczenie włościan, ale on już stał wówczas na pewnych nogach i nietylko sam sobie radę dawał, ale jeszcze i innym dopomagał. Wielu było takich, których poratował i podźwignął; że zapomnieli o tem, to rzecz zwyczajna, ale to faktu nie zmienia. Otóż, panie Stanisławie, umyślnie ci to wszystko mówię, żeby mi łatwiej było usprawiedliwić ów moralny testament, którybym ci pragnął odczytać z... pamięci. Ale, jakoś kieliszek twój pusty, dokończ-no pan, proszę. To było ulubione wino twego ojca, przed piętnastu laty pamiętam, kupiliśmy kilka beczek do współki, no i jakoś przechowało się dotąd, jest jeszcze kilkadziesiąt butelek. I kanonik do naszej kompanji należał, ale teraz rozbiło się to kółko... brak nam twego ojca, panie Stanisławie, brak wielki i niepowetowany.
To mówiąc, regent znowuż kieliszki napełnił, świeże cygaro zapalił i przysunąwszy krzesło swe bliżej gościa, rzecz swoją w dalszym ciągu prowadził.
— Rzadko znaleźć człowieka, kochany panie Stanisławie, któryby dzieci swe bardziej aniżeli wasz ojciec kochał.
Pan Stanisław westchnął.
— Rozumiem to westchnienie — rzekł regent. — Surowy był, co prawda, wymagający, przyznaję, ale i usprawiedliwiam go zarazem. Miał on swe zasady i przekonania, którym przez