ny zaakceptowana milcząco. Dębowa, folwarczek po rodzicach przez Stefana odziedziczony, był jednym z piękniejszych w okolicy, gospodarstwo było tam słynne, ziemia w kulturze wysokiej. Sam pan Stefan, jako człowiek i obywatel, cieszył się poważaniem sąsiadów; każdy go lubił, szanował, a w sprawach gospodarskich zdanie jego wysoko ceniono. Jednem słowem, o lepszej partji dla Celinki nie marzono nawet. Dziś właśnie projekt zaaprobowany oddawna przez wszystkich członków rodziny, przybrał wyraźniejsze kształty, pan Stefan oświadczył się o Celinkę.
Z tą wiadomością pani Karwacka do Stanisława pobiegła, weszła do jego pokoju, a zamknąwszy drzwi, rozpoczęła z nim konferencję.
Młodzi ludzie tymczasem przeszli do salonu.
Właśnie mrok wieczorny zapadać już zaczął, światła nie podano jeszcze, w salonie panował półcień miły, do dumań usposabiający. Okna były otwarte naoścież, a przez nie dolatywał upajający zapach kwiatów.
Mania usiadła przy oknie, Stefan z Celinką po pokoju chodzili. Oboje do powiedzenia sobie mieli bardzo dużo i może dlatego oboje właśnie milczeli.
Przez chwilę trwała zupełna cisza, wreszcie przerwała ją Mania, której żywe usposobienie nie pozwalało usiedzieć długo spokojnie. Rozśmiała się wdzięcznym, srebrzystym śmiechem.
— Moi państwo — rzekła — przyznam się, że wcale nieciekawi jesteście! być może, że dla was zachwycającem jest to wymowne milczenie, ale mnie ono nudzi, jeśli mam powiedzieć otwarcie. Tak dalece oddaliście się marzeniom, że moja osoba zupełnie zapomnianą została. Możnaby się też i do mnie odezwać, panie Stefanie.
Stefan z Celinką zbliżyli się do okna.
— Mania ma słuszność — rzekła Celinka — egoiści jesteśmy, panie Stefanie, proszę przeprosić siostrzyczkę.
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.