czniejszem, żwawszem. Wyzwane niejako tym spiewem żaby z Dębowej odpowiadają tak samo i robi się z tego przepyszna symfonja miłości!!!
Stanisław roześmiał się.
— Manieczko — rzekł — zapominasz, że trzecia część tych żab do ciebie z prawa należy. Czy i one także należą do ogólnego chóru? Czy i one również zwracają się w stronę Dębowej?
— A naturalnie, mój Stasiu, tylko, że moje żaby mają podrzędną rolę w tej orkiestrze, wtórują zakochanym żabom Celinki...
— Co wszakże nie będzie im przeszkadzało zwrócić się kiedyś w inną stronę — rzekła Celinka.
— To zobaczymy... Tymczasem mają one głos zupełnie wolny i niezależny, spiewają też na benefis mojej ślicznej siostrzyczki. Księżyc blady, na którego srebrnej tarczy tak Karczówka jak i Dębowa mają wspólne służebności, zdaje się przysłuchiwać z góry tej melodji... drzewa szumią nam wszystkim, wietrzyk mamy wspólny i las wszystkich nas darzy balsamicznym zapachem. Tak tu idzie gospodarstwo w Karczówce, mój Stasiu, tak szło jeszcze za życia nieboszczyka ojczulka.
— Tak będzie i nadal — wtrąciła Celinka.
— O, nie tak będzie niestety, moja droga, gdy nas opuścisz... Wtedy wszystko posmutnieje, wszystko będzie szare i posępne. Są chwile, w których mam do pana Stefana żal wielki o to, że nam Celinkę zabierze... tak mi wtenczas smutno, że powiedzieć nie umiem.
— Wszakże Dębowa tak blizko — odezwał się Stefan.
— Blizko... blizko, to prawda, ale mnie się bardzo daleko wydaje.
Z temi słowy szczebiotliwa Mania zamilkła i szła powoli, wsparta na ramieniu brata. Po za niemi podążał Stefan z zakochaną swoją, mówiąc coś do niej półgłosem.
Szept ten słyszały kwiaty, obciążone kro-
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.