plami rosy wieczornej, wietrzyk figlarny chwytał go na skrzydła i unosił w przestrzeń. Gwiazdki mrugały na niebie, szemrała woda w strumieniach, nad wilgotną łąką blade mgły unosiły się lekko, derkacz odzywał się w trawie, pies we wsi od czasu do czasu szczeknął, a cała ziemia zdawała się drzemać i marzyć w uroczystej ciszy nocy letniej.
Dwór w Dębowej pamiętać musiał dawne czasy. Świadczyła o tem dawna jego konstrukcja, świadczyły ściany modrzewiowe, dach wysoki, spadzisty i charakterystyczny ganek na silnych dębowych słupach oparty.
Niegdyś, jak z niektórych oznak wnosić było można, dworek ten musiał mieć obronny charakter, gdyż dokoła niego były ślady fosy głębokiej, a w jednym rogu dziedzińca stały jeszcze szczątki baszty murowanej, która obecnie za składzik podręczny służy.
Czyściutko tam było i porządnie. Na dziedzińcu szeroki trawnik się rozciągał, po bokach klemby bzów, jaśminów i berberysów rosły. Po nad te krzewy wystzelały w górę czeremchy, a tuż przy domu, stare, potężne lipy rosły już Bóg wie odkąd, takie miały pnie grube i takie potężne konary.
Za dworem znajdował się ogród duży, cienisty, z altankami kilkoma, z kwietnikiem i klombami róż.
W dworku była sień duża, widna; na ścianach wisiały poprzybijane potężne rogi jelenie, łby wilków, a w samym kącie ogromny niedźwiedź wypchany z pałką sękatą w łapach, niejednemu przechodniowi strachu swym widokiem napędzał. Tu także wisiały na ścianach wieńce ze złocistej pszenicy, aromatycznem zielem i kwiatami polnemi przeplecione, pamiątka dożynków zeszłorocznych.
Siedziba ta stara, pamiętająca czasy bardzo odległe, z dawien dawna była gniazdem jednej i tej samej rodziny. Pokolenia liczne wzrastały tu