i marły, a w tradycji rodzinnej niepodobna już było odnaleźć śladu, kiedy pierwszy pra-pra-pradziad tu zamieszkał.
Pomimo przewrotów różnych, klęsk i burz, wioseczka ciągle była w ręku jednej i tej samej rodziny. Syn po ojcu tu siedział zazwyczaj i znowuż ją swemu synowi przekazywał, ztąd też musiało się wyrobić tradycyjne przywiązanie a nawet miłość synowska prawie do kątów starego dworku, do ziemi, do lip ręką pradziadów sadzonych.
Gdyby kto Stefanowi sprzedaż Dąbrowej zaproponował, obraziłby go śmiertelnie. Sprzedać to gniazdo stare, to świętokradztwo prawie, to zbrodnia! Poczytałby sobie za grzech, gdyby myśl podobna przeszła mu przez głowę.
Przeciwnie, jedynem a prawie wyłącznem jego pragnieniem było, aby stare gniazdo ojcowskie przyozdobić, upiększyć, nie zacierając przytem dawnego jego charakteru. Lecz, jeżeli w dworku, w mieszkaniu niegdyś przez rodziców zajmowanem, Stefan konserwatystą był upartym, za to w gospodarstwie starał się zaprowadzić wszystko, cokolwiek zdobycze nauki i postępu dać mogły.
Folwarczek Stefana to była ferma wzorowa. Każdy kawałek ziemi zużytkowany, uprawiony wybornie, dochód przynosił a pięknie urządzony las, prześliczny ogród, zarybione wody dopełniały całości.
Budynki w folwarku, za rządów Stefana już postawione, były schludne, porządne i trwałe, inwentarz doborowy, a ład i porządek w całem gospodarstwie wzorowy.
Gdy Stefan w Karczówce bywać zaczął, gdy poznawszy bliżej Celinkę, pokochał ją i za towarzyszkę życia wziąść postanowił, pracował jeszcze gorliwiej niż poprzednio, i nietylko już myślał o wyborowej pszenicy i wełnie jak najcieńszej, ale starał się o upiększenie dworku pod względem estetycznym. Od twardej prozy do poezji się przerzucił, i jak za dotknięciem czarodziejskiej różczki w ogrodzie znalazły się pię-
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.