Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.

nie sądzę, żeby nam go odmówiono. Pierwszy lepszy kupiec w miasteczku da; przecież ojczulkowi, o ile pamiętam, narzucano się z pieniądzmi.
— Ojczulkowi może, ale braciszkowi nie — on się już urządził, już, już! Celinko, pod tym względem odrodził się, nie był wcale safandułą!
— Nie rozumiem cioci.
— To spytaj się pana Kajetana, on ci powie. Kochany Stasiunio tak się zgrabnie uwinął, że sprzedał trzy czwarte zbiorów!
— Niepodobna.
— Tak dalece podobna, że żyd już tu wczoraj przyjeżdżał, uprzedzał, że za trzy tygodnie ma pierwszy termin odstawy. Ja i pan Kajetan głowy tracimy, gdyż położenie jest bez wyjścia. Cóż teraz zrobicie? jaką znajdziecie radę?
— Ja napiszę do Stasia — rzekła poważnie Celinka.
— Proszę! napiszesz? a on posłucha cię natychmiast! przyjedzie, przeprosi i przyrzeknie poprawę! Taki poczciwy, potulny chłopaczek!
— Jednak napiszę, ciociu i jestem przekonana, że posłucha głosu siostry. Staś może postąpił nieoględnie... ale serce ma dobre.
— Postąpił nieoględnie! jak ty zbyt oględnie powiadasz, Szczególnie pobłażliwą jesteś Celinko... szczególnie wyrozumiałą. Zbyteczna czułość, jak cię kocham. Kto jest taki dobry, to mu kołki na głowie będą ciosać! Zresztą pisz sobie, pisz kiedy ci się tak podoba, tylko nie wiem, dokąd wyślesz ten list?
— Ach! to prawda, nie mamy adresu!
— A widzisz, braciszek tak dalece was kocha, że nawet nie raczy powiedzieć, gdzie jest.
Celinka oparła piękną główkę na dłoni, Mani łzy kręciły się w oczach.
— Źle, źle — mówiła dalej ciotka — wiedziałam od razu, że tak będzie, od pierwszej