— Nie wiem, nie wiem, nie wyrobiłam sobie jeszcze dokładnego pojęcia. Słyszę tylko, że Staś dużo... niekonsekwencyj popełnił, ale wyrokować o tem nie śmiem. Wiesz, że wogóle do potępienia skłonną nie jestem, a w tym razie bardziej niż w każdym innym. Przecież to brat rodzony, brat, którego tak serdecznie kocham.
— Ty to poważnie bierzesz, Celinko, na rozum, ja zaś sercem sądzę... płaczę, bo mam podwójny żal w sercu, jeden o to, że nas Staś opuścił, że tak postępuje, jak gdyby nas nie kochał, jak gdyby nie dbał o nas... a drugi żal, drugą przykrość jeszcze mam cięższą... boleśniejszą stokroć.
— Drugi żal? jaki Manieczko?
— Ach, drugi żal ten, że teraz na tego biednego Stasia wszyscy powstają, wszyscy! Pan Kajetan się marszczy i gniewa, ciocia dobrego słowa nie powie, a w tem szkaradnem miasteczku różne głupie plotki o nim krążą. Ach, to tak boleśnie, to tak bardzo boleśnie, moja droga.
Dobra dziewczyna rozpłakała się rzewnemi łzami.
Celinka usiadła obok siostry, objęła ją za szyję, zaczęła całować i pocieszać.
— Uspokój się, uspokój Manieczko — mówiła — oto lepiej zamiast płakać, zaradzić złemu, zapobiedz. Jeżeli Staś rzeczywiście jest na
Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.