Strona:Klemens Junosza - Młynarz z Zarudzia.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
— 29 —

patrzył w ciemną przestrzeń, to na gwiazdy migające na niebie, to na światło we młynie, patrzył i rozmyślał — a potem usiadł na kamieniu i pacierz odmawiać zaczął.




III.

Rada Rocha była rozumna i dobra: kto zasobniejszy w grosz, niech do spółki przystąpi i razem folwark kupić i podzielić. Nie znajdzie się w Zarudziu tylu gospodarzy zamożnych, to poszukać dalej, w innych wioskach; ludzie pieniądze mają, a na kupno ziemi zawsze są chętni. Roch sam miał ochotę z dziesięć morgów kupić dla syna, a prócz tego przyobiecał Wojciechowi pożyczyć kilkaset rubli na kupno.
Podobała się ta rada gospodarzom, zakrzątnęli się żwawo, zebrali na zadatek, poszli do dworu, chcieli dać drożej, niż niemcy.
Dziedzic odpowiedział ni to, ni owo, zwłóczy.
Niemiec był, więc go do swoich jakoś serce ciągnęło. Co prawda, ciągnęło go ono może jeszcze silniej do rubli i kto wie, czyby się na stronę gospodarzy zarudzkich nie przechylił, ale Fryc Bajtel nie spał i wiedział dobrze, co się święci.
Chłopi chodzili do dworu w dzień, jawnie, gromadą, Fryc wpadał tam sam jeden podczas nocy, cichaczem — i co tamci za dnia zrobili, co wytargowali, on zepsuł. Nazajutrz dziedzic miał nowe wymagania, stawiał jeszcze twardsze warunki.