rejent im dał papiery z pieczęciami, i stał się już między familią spokój na wieczne czasy.
Chyba że wnuki, jak podrosną i jak ich więcej będzie, zaczną się między sobą, o ten szmatek świętej ziemi, za łby wodzić, ale tymczasem zgoda święta być musi.
Nawet, po prawdzie, nie może być między bratem a siostrą żadnej kwestyi, bo on w jednej wsi, ona w drugiej, ani o miedzę zatem, ani o bydlę, ani o szkodę w polu sporu być nie może.
Rejent starego buntował, żeby dzieciom nie odpisywał wszystkiego, żeby sobie chociaż co nieco zostawił, bo na dziecinnej łasce być niedobra rzecz. Bywa że taki ojciec i głodu przymrze i poniewierki dozna, a jak z dopuszczenia Bożego słabość na niego przyjdzie, to i łyżki wody nie podadzą.
— Bajki, wielmożny rejencie — odpowiedział Maciej — mnie ta moje dzieci krzywdy nie zrobią.
— Także to jesteś pewny, mój człowieku?
— Mogą ociec być pewne — odpowiedział rezolutnie syn — mogą ociec u mnie do samej śmierci być.
— A, ty mądry jesteś! — wtrąciła córka — gospodarstwo bierzesz, dobytek bierzesz i jeszcze ojca chcesz brać?!... Niedoczekanie twoje!
— Jo, jeno staję za sprawiedliwością, jako się co kuzdemu przynależy: ociec idzie za synem, a matka zaś za córka... Żeby, na to mówiący, matula żyli, to niechby ta siedzieli se u ciebie, jabym nawet marnego słowa nie rzeknął.
— A juści!
— Moi dobrzy ludzie — rzekł rejent — jakże się cieszę słysząc wasze słowa! — tak rzadko dziś się zdarza spotkać podobne przykłady...
— Jo, dopraszam się łaski prześwietnego regenta — rzekł syn.
— O cóż to?
— Dopraszam się łaski prześwietnego regenta, żeby już nijakiej chwestyi nie było, jeno po świętej sprawiedliwości, to niech wielmożny regent dopiszą jeszcze w akcie, jako się ociec od dzisiejszego dnia do mnie należą.
— To już, mój kochany niech sam ojciec postanowi przy kim chce być, ale z waszej strony to bardzo chwalebnie, że się tak o to spieracie, bardzo poczciwie, bardzo dobrze. Szanujecie czwarte przykazanie, i za to też Pan Bóg błogosławić wam będzie.
— A jeno — odezwała się córka — wielmożny regent nie wie — ociec stare są, ale do roboty to ociec za dwóch młodych zrobią — brat je spekulantny, on to se dobrze pomiarkował i rozkalkulował w głowie...
Rejent skrzywił się i ramionami wzruszył.
— Jak tam sobie chcecie — rzekł — u kogo ojciec zechce, u tego będzie; w akcie zapisałem że o utrzymaniu ojca macie myśleć oboje.
Maciej postanowił przy synu pozostać. Powrócił tedy do wsi i wszystko poszło po dawnemu.
Strona:Klemens Junosza - Maciej.djvu/7
Ta strona została uwierzytelniona.