Strona:Klemens Junosza - Milion za morzami.djvu/2

Ta strona została skorygowana.
Rozdział pierwszy, w którym zamiast wstępu, opowiedzianą jest legenda o grobie samobójcy.

Na wydmie piasczystéj gdzieniegdzie rzadką i zeschłą trawą porosłéj, stał słup pomalowany na czarno i na biało, jak gdyby przywdział żałobę po lesie, z którego go wycięto...
Wyciągał on rozpaczliwie w przestrzeń dwa ramiona, wskazujące kierunek dróg co się od owéj wydmy rozchodziły....
Na jedném ramieniu napisano było: „Do Olszówki wiorst 3”; na drugiém: „Do Dębianki wiorst 6”, (chociaż ludzie z miejscowością obznajmieni wiedzieli, że i do jednéj i do drugiéj wioski była od owego słupa dobra podlaska mila z ogonem).
Nieco w prawo od wydmy, akurat między owemi dwoma drogami, wznosił się kopiec, czy też może mogiła, widocznie bardzo dawne pamiętająca czasy.
Chłopi mówili, że w nocy coś na tym kopcu różne harce wyprawia i przeszkadza.... że ludzie przejeżdżający tamtędy o północy, widują dziwne dziwa, że to coś konie straszy i osie łamie u wózków, a jak się w diablim tańcu zakręci, to podejmie taką kurzawę i tak oczy piaskiem zasypie, że nietylko konia i drogi, ale własnego nosa trudno zobaczyć....
Wrony tu kraczą z wieczora, zbierając się w gromady, a w nocy sowy hukają szpetnie, przyleciawszy tu ze zwalisk starego zamczyska, co oddawna już w gruzy zwalony, jeszcze jedną okrągłą basztę światu i czasowi urąga.
Od wydmy widać było owo zamczysko stare, straszne, poczerniałe, z basztą czerwoną, okrągłą, któréj cegła zeszkliła się już od starości i słońca....
Tu mchy i drobne jakieś roślinki pięły się po murach, tu mieszkały nietoperze i sowy, ztąd puszczyk głosem złowrogim wołał w nocy: — pójdź, — pójdź!
Wiatr szumiał smutnie w sąsiednim lesie, jakieś tajemnicze głosy odzywały się w cieniach, a mgły jak białe duchy podnosiły się z łąk, pnąc się wysoko ku gwiazdom, które zasłaniały białawą oponę.