Strona:Klemens Junosza - Milion za morzami.djvu/28

Ta strona została skorygowana.

tęsknoty — ale w tych właśnie chwilach mieści się najpiękniejsza cząstka życia podobno...
Gdy młody człowiek, który pędził życie bez troski, bez celu, bez zastanowienia się nad wartością tych dni, które traci marnie, gdy młody człowiek przyzwyczajony do knajpowego życia i łatwych miłostek, ale jeszcze nie ze wszystkiém zgangrenowany moralnie, znajdzie się wobec zacnéj i uczciwéj dziewczyny — doznać musi tego samego wrażenia co pijak, który strawiwszy noc w brudnéj tawernie, o wschodzie słońca przypadkiem do świątyni zabłądzi.
Tam ściany czarne i okopcone, sufit, nizki, co zdaje się głowę przygniatać, dym i krzyk, brud, gwar, zbydlęcone i nawpół idyotyczne twarze pijaków — tu zaś biało, jasno, przestrono — sklepienia zdają się unosić w górę, wsparte na lekkich łukach gotyku, przez okna wysokie wpadają snopy promieni, organ odzywa się poważnie i towarzyszy cichéj modlitwie prostaków, których słońce do pracy zbudziło.
To niby noc i dzień, ciemność i światło, brudy życia i jego czystość.
Taki kontrast działa na dusze, jeśli w tych tleje jeszcze iskierka dobrych pierwiastków, wzrusza serca, jeśli te jeszcze nie ostygły zupełnie.
Cynik i lampart uliczny onieśmielony bywa w obecności uczciwéj kobiety, a nasz przyjaciel Wicuś, który ani cynikiem, ani lampartem nie był, lecz tylko zaszargał się nieco w mętnéj kałuży życia, stanął przed Manią onieśmielony tak, że zaledwie wzrok na nią śmiał podnieść.
I dla tego właśnie że widział swoję niższość moralną, że porównywając ciche i pracowite życie téj dziewczyny z swém własném, jéj czystość duszy ze swojém zaszarganiem, — wyniósł ją od razu w przekonaniu własném na piedestał, na którym ideały stawiamy.
To jest geneza zwykła miłości szlachetnéj, podniosłéj, téj miłości właśnie, na któréj gruncie wyrastają ofiary i poświęcenia, która jest próbą ogniową, próbą, w któréj się wszystko wypali i zniszczy, a pozostanie tylko czyste złoto duszy.
Taka miłość powstaje nagle, szybko, trwa długo, daje natchnienie artystom, podnosi upadłych moralnie, oczyszcza, uszlachetnia, daje szczęście jednostkom, a dobrych obywateli i zacne rodziny społeczeństwom.
Podobną miłością Wicek Manię pokochał, a uczucie to spotęgowaném zostało przez nieprawdopodobieństwo urzeczywistnienia się najdroższych jego marzeń.
Milion! przeklęty milion! stanął na jego drodze jak nieprzezwyciężona przeszkoda, pomiędzy nim a przedmiotem jego marzeń stanął on jako mur wysoki a potężny.
Przeskoczyć przez niego trudno, a głową go przebić nie sposób.

(Dalszy ciąg nastąpi).