tu sam i taki smutny, taki zamyślony, dla czego?
— Trudna to będzie odpowiedź, tak czasem istotnie przychodzą chwile smutku i zwątpienia...
— Zwątpienia, w pańskim wieku?! a wstyd! Nie mam prawa zapytywać o pańskie tajemnice, ale wydaje mi się to dziwném. Jakąż minę powinniby miéć starcy, jeżeli młodzi ludzie, którym się świat uśmiecha, podobni są do trapistów, albo kamedułów.
— O istotnie, świat mi się uśmiecha, ale bardzo gorzko...
— Czy pan to seryo mówisz?
— Najzupełniéj.
— W czemżeż jest ta gorycz?
— To moja tajemnica...
— Szanuję pieczęcie tajemnic, ale wiesz pan, że kobiety bywają niekiedy ciekawe...
— Czy im to zawsze na dobre wychodzi?
— Któż wie? jak czasem. Zresztą jesteśmy także kapryśne — umiemy rozkazywać. Ugrzeczniony francuz mówi, że co chce kobieta, chce Bóg.
— Piszę się na zdanie francuza... i chętnie zaspokoję pani ciekawość, chociaż...
— Jest i chociaż?
— Chociaż nie w téj chwili — może kiedyś udzieli mi pani posłuchania — bo to długa historya...
— Zgoda, udzielę panu, ale pod warunkiem.
— Słucham.
— Że nie będziesz pan taki smutny i pójdziesz razem z nami; — podaj mi pan rękę i szukajmy reszty towarzystwa.
Kiedy Wicek przepędzał wieczór w Dębiance, patrząc jak w obraz w czarne oczy wesołéj Mani, w Olszówce babcia Pękalska w okularach na nosie przewracała wielką księgę zatytułowaną Sekreta i sposoby różne, a pani Maciejowa coś szyła.
— Mówię pani że znajdę, — prawiła babcia przewracając pożółkłe ze starości kartki, bo to powiadam pani cudowna książka, dostałam ją od babki mojéj, a babka miała ją jeszcze od swoich rodziców, — a widzi pani, już jest!!
— I cóż tam pisze?
— „Indykowi gdy korale spuchną.”
— A na cóż mi to?
— Ale bom się omyliła; to tutaj, o! widzi pani: „Chłopu gdy do jadła chęć straci, tysiączniku we wódce moczonego rano kielich dobry, zaś pod noc centuryi gorzkiéj na gorąco z pół garnca. Będzie jadł jak wilk.”