Laura milczała.
Krótką pani ma pamięć — jeśli mi wolno tej pamięci dopomódz, to ośmielę się przypomnieć ów wieczór cichy letni, ciepły, kiedy to słońce ułożyło się już do snu, a chór słowików napełniał powietrze upajającą melodyą... bzy wtenczas kwitły i jaśminy, róże zaczęły rozwijać pączki — wszystko tchnęło życiem, pięknością, weselem... pamięta pani?
— Trochę...
— A pamięta pani tę ławkę pod lipami? Siedzieliśmy na niej oboje — wówczas to w ów pamiętny dla mnie wieczór ośmieliłem się wypowiedzieć to, co miałem utajone w sercu od pierwszego spotkania się naszego... chciałem mówić wtenczas dużo, bardzo dużo — ale słów mi brakło, wymowa nie dopisała, zaledwie zdobyłem się na jeden wyraz, na jedno pytanie. Do owéj chwili byliśmy z sobą śmieli, otwarci — późniéj, już po tem zwierzeniu się, dostrzegłem w pani zmianę, chłód jakiś niby olbrzymia góra lodowa oddzieliła nas od siebie... prosiłem o odpowiedź — rzekłaś pani żebym czekał, żebym przyszedł po nią za rok... dziś upływa ten termin... jestem więc, aby usłyszeć mój wyrok.
— Spodziewałam się tego i byłam w obawie. Nie taję że posiadasz pan moją przyjaźń, moją najszczerszą sympatyę, że gdybym była wolną...
— Jakto, więc pani wolną nie jesteś? więc już znalazł się ktoś szczęśliwy, co posiadł serce pani?
— Nie — ale przeznaczenie woła mnie gdzieindziéj, nie dla mnie ciche szczęście domowe — ja pragnę szerokiego pola działalności, chcę uwielbień tłumów, chcę oklasków, rozgłosu... sławy... panie Ignacy, ja od dziś już jestem aktorką...
— Gdzie? tu w téj wędrownéj trupie parodjującej i kaleczącéj najpiękniejsze twory ducha ludzkiego.
— Tak — panie, za tydzień zobaczysz mnie na scenie.
— I robisz to pani z przekonania?
— Spełniłam marzenia, które oddawna w duszy pieściłam — pokonałam upór zacofanego ojca, zwalczyłam jego przesądy i uprzedzenia i dziś nie ma siły, któraby zmusiła mnie cofnąć się z tej drogi...
— Widzę, że przedstawienia z méj strony byłyby daremne.
— O bez wątpienia.
— A jednak, życie bym oddał, żebym panią mógł zwrócić z tej drogi.. może kiedy cofniesz się pani sama, zniechęcona złamana.. ale czy nie będzie za późno..
Strona:Klemens Junosza - Modrzejowska z Odrzykrowia.djvu/25
Ta strona została skorygowana.