Strona:Klemens Junosza - Modrzejowska z Odrzykrowia.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— O szanowni panowie, mówił kłaniając się dyrektor, poczekajcie póki panna Laura nie przebierze się.
— Winszujemy ci, winszujemy.
Nieśmiało, powoli wsunął się stary emeryt.
— A kochany pan Dobrodziej — panowie! oto jest szczęśliwy ojciec dzisiejszej naszej bohaterki, mam zaszczyt przedstawić — pan Bzikiewicz, obywatel ziemski znany już, chociaż tak młody mecenas sztuki: pan Gapiński kapitalista, pan Pępkowski inżynier i mechanik, pan Dziurdziukiewicz...
— Bardzo mi jest miło... że taki zaszczyt, mówił stary ściskając dłonie mecenasów sztuki.