nak w interesie całej trupy zrobię pani uwagę. że wczorajsze jej postąpienie było w wysokim stopniu nietaktowne.
— Wybaczy pani, ale wyrazy jej są dla mnie zupełnie niejasne.
— Ha, niejasne, proszę — a jednak zdawałoby się, że skończyłaś już pani lat szesnaście...
— Proszę pani, albo mówić wyraźnie — albo uwolnić mnie od uwag niemających żadnego związku z teatrem.
— Więc, chciej pani o tem wiedzieć, że jeżeli porządni ludzie protegujący sztukę i teatr proszą artystkę na kolacyę — to się idzie i nie zniechęca się ludzi.
— Jakto pani, więc czemże ja tu jestem — czy artystką, czy damą do towarzystwa pierwszych lepszych panów z ulicy.
— Pani jesteś aktorką! pani powinnaś mieć swoją koteryę — pani powinnaś sprowadzać ludzi do teatru, ale nie odstraszać! Zresztą niech pani robi, co się jej podoba.
Łzy zakręciły się w oczach dziewczęcia — chciała odpowiedzieć — ale ból jakiś ścisnął jej gardło — siadła w kulisie, zasłoniła oczy i zaczęła płakać.
Dyrektorowa dumna z odniesionego tryumfu wyszła.
— Panno Lauro, pani, mówił Kominkiewicz, niech pani na to nie zważa. — Żona moja jest może gburowata troszeczkę, ale zresztą najzacniejsza kobieta — przebacz jej pani, otrzej łzy, bo już się schodzą i zaraz będziemy mieli próbę.
Laura wstała posłuszna, miała szczerą ochotę opuścić zaraz ten przybytek sztuki