Strona:Klemens Junosza - Modrzejowska z Odrzykrowia.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

glądał na swą jedynaczkę, której piękna główka leżała na poduszkach blada z przymkniętemi oczami, niby wyrzeźbiona z marmuru.
Silna wszakże natura zwycięzko wyszła z zapasów ze śmiercią. Życie zaczęło powoli powracać, na bladą twarzyczkę zawitały rumieńce a w domu całym było tak, jak to kiedy po nocy strasznej, zimnej i burzliwej, zaświta różowa jutrzenka i rozpędzi czarne chmury.
Ale fatalny pozew leżał na stole i staruszek przygotowany był na to, że będzie musiał sprzedać swoją emeryturkę.